poniedziałek, marca 27, 2006

Kto nie skacze, ten jest morderca


Mamy chyba szczescie do trafiania na polityczne ewenty. Na nasz czas pobytu w Argentynie akurat przypadala 30a rocznica przejecia wladzy przez wojskowych z Jorge Rafael Videla na czele. Z tej okazji organizowanych bylo wiele imprez, marszy, protestow. Dzieki Javierowi dowiedzielismy sie o jednej z takich demonstracji. Nigdy w zyciu w czyms takim nie uczestniczylismy. O 16.30 na jednej z ulic Buenos Aires zebraly sie tlumy ludzi, zeby idac w marszu upamietniajacym wydarzenia sprzed lat dotrzec az pod dom Videli.
Militares objeli wladze w marcu 1976 i trzymali ja przez nastepne 7 lat. Domoslawski przedtawia ta dyktature jako wyjatkowo okrutna i bezmyslna. Walczyli oni przede wszystkim przeciwko komunistom, peronistom - i ich bojowkom montoneros, oraz wszelkim lewicowym ugrupowaniom, szczegolnie tym noszacym w swojej nazwie przymiotnik ¨rewolucyjny¨, ale nasi znajomi z Buenos powiedzieli nam ze tak naprawde likwidowali wszystkich myslacych inaczej, czyli zapanowal terror totalny, nikt nie mogl czuc sie bezpiecznie. ¨Zniknelo¨ 30 tysiecy ludzi, torturtowano ich w specjalnie do tego stworzonych centrach odosobnienia, pozniej zakopywano w masowych grobach albo zrzucano ciala do morza. Dzieci porywanych rodzicow oddawano do adopcji - stawaly sie ukochanymi coreczkami lub synkami ludzi zwiazanych z systemem, albo byly oddawane za granice.
W marszu naprawde braly udzial tlumy. Najbardziej rzucali sie w oczy mlodzi komunisci - w koszulkach z Che albo sierpem i mlotem, wymachujacy czerwonymi flagami, skaczacy do gory albo pogujacy w dziki rytm bebnow, ryczac piosenki wyrazajace ich solidarnosc z represjonowanymi towarzyszami. Dobrze sie przy tym wszystkim bawili. Rownie liczni byli peronisci. Na transparentach i flagach nie bylo jednak widac portretow generala, tylko jego niesmiertelnej zony Evity. Niesamowita jest popularnosc tej posatci wsrod mlodych ludzi. Widzielismy pare stowarzyszen noszacych w nazwie jej imie. Smielismy sie z tego, przyszla nam do glowy zabawna refleksja, ze Evita to troche taki polski Gierek.
Przechodzimy przez te ryczaco - skaczace grupy i dochodzimy az na czolo stojacej jeszcze w miejscu demonstracji. Tutaj zastajemy atmosfere juz nieco odmienna. Sa ludzie starsi, spokojniejsi, wielu rozmawiajac cicho popija mate. Na samym przedzie pod transparentem H.I.J.O.S. stoi grupka babc w bialych chustach na glowie. Ach! To przeciez babcie z Placu Majowego!! Historie ktore znalismy tylko z ksiazek nagle mozemy zobaczyc na wlasne oczy!!! Najwieksze wrazenie robi na nas stojacy w milczeniu dziadek z zawieszona na piersi wielka fotografia mlodego chlopaka, zapewne swojego ¨zniknietego¨ przed 30ama laty syna. HIJOS to organizacja ktora powstala w celu odnajdywania dzieci oddanych w czasach dyktatury do adopcji. Doprowadzili oni do powstania bazy DNA w Stanach i na wlasna reke prowadza dochodzenia zmierzajace do odnalezienia swoich synow i wnukow. Wszystko zaczelo sie od babc gromadzacych sie jeszcze w czasach rzadow wojskowych na Placu Majowym - najwazniejszym w miescie, ze zdjeciami swoich pociech i napisami ¨Gdzie oni sa??? Nie zapomnimy. Nie wybaczymy.¨
Po tylu latach oni ciagle tutaj sa, ze swojego cierpienia czyniac najlepsze swiadectwo przeszlosci.
Marsz jest swietnie zorganizowany. Na samym przedzie, przed manifestantami znajduje sie wielka ciezarowka ze sprzetem naglasniajacym, na niej kobieta i mezczyzna - oni przemawiaja do tlumu, zarzucajac slowa piosenek, instruujac, zachecajac do dalszej wedrowki, czasem uspokajajac. Oni tez daja w koncu sygnal do startu. Ruszaja tlumy ulicami Buenos zeby wyrazic swoj gniew i nienawisc, ale takze po czesci chyba zeby troche sie pobawic. Jeszcze przed transparentem HIJOS ida bowiem bebniarze, pomiedzy ktorymi wywijaja mlode dziewczyny w kolorowych, skapych strojach. Niczym sie to nie rozni od tego co widzielismy w czasie karnawalu. Ten marsz to naprawde pomieszanie z poplataniem. Nie tylko mlode dziewczeta tancza, w rytm muzyki poruszaja sie same babcie z placu majowego. Za chwile rozlega sie glos prowadzacego z ciezarowki, przeradzajacy sie w dziki ryk, kiedy dochodzi do nazwiska dyktatora: ¨Wszyscy razem, dzisiaj ruszamy pod dom Joooooorge Raaaaafael Videli. Kreatury odpowiedzialnej za znikniecie 30 tysiecy naszych companeros!!!!!!!!!!¨ Po tym nastepuje kolejny ryk, tym razem z glosnika - fragment nagrania jakiejs rokowej kapeli zakonczony wrzaskiem ¨HIJO DE PUTA!!!!!¨ (skurwysynu!). Tlum zaczyna spiewac piosenke, o tym ze nigdy nie zapomni o swoich 30 tysiacach zniknietych towarzyszach. Nastepnie domaga sie normalnego wiezienia dla Videli wraz z kara dozywocia. Dyktator znajduje sie bowiem ze wzgledu na podeszly wiek, tak jak zreszta i inni decydenci minionego systemu, w areszcie domowym.
Bebny polaczone z wykrzykiwanymi przez tysiace osob slowami piosenki, sprawiaja ze az dreszcz przechodzi po plecach. Nie chcialabym byc w tym momencie w skorze dyktatora, ktory nagle pojawilby sie na drodze tej manifestacji. Marsz dochodzi w koncu do swojego pierwszego przystanku. Jest to szpital wojskowy. To, co zaskakuje nas w tym wszystkim najbardziej to zupelny brak policji. Za szyba szpitala, rowniez ani zywej duszy, ani sladu ochrony. Nikt nie przeszkadza manifestantom swobodnie sprejowac bielutkie sciany szpitala. Do zadnych burd jednak nie dochodzi, gnojka ktory zaczyna kopac w szklane drzwi sami manifestanci od razu zabieraja. Javier powiedzial nam pozniej ze rozroby zaczelyby sie dopiero gdyby manifestanci zobaczyli policje. Stroze porzadku, wola w takich sytuacjach poprostu usunac sie w cien zeby nie prowokowac. Nie cisza sie tu chyba za wielkim szacunkiem.
W pewnym momencie dlugowlosy mezczyzna wdrapuje sie na mur zeby namalowac sprayem po lewej stronie od wejscia wielkie czerwone litery: WOJSKOWI TO MORDERCY. Na ostatnie slowo brakuje mu juz jednak farby. Zaczyna sie goraczkowe poszukiwanie. W koncu znajduje sie dziewczyna z pelna jeszcze puszka, wdrapuje mu sie na ramiona i dopisuje pospiesznie wielkie ¨ASSESINOS¨. Tlum szaleje. Bije brawa i wiwatuje.
Po tym nastepuje chwila wzruszen. Na prowadzaca ciezarowke wchodzi dziewczyna, ktora jest jednym z odnalezionych przez HIJOS dzieci. Opowiada troche o tym co przeszla.
W koncu ,marsz rusza dalej. Po jakichs 30 minutach zaczynamy sie zblizac do domu Videli. Wychodzimy na bardzo szeroka ulice. Prowadzacy ryczy przez glosniki: ¨Uwazaj sasiadko, uwazaj sasiedzie, obok ciebie mieszka morderca. Jorge Rafael Videla¨ Po czym kilkakrotnie podaje jego dokladny adres wraz z numerem mieszkania. W koncu docieramy pod wysoki blok. Wszystkie okna szczelnie zasloniete, wygladajace dokladnie tak samo az do momentu kiedy jedno z nich nie zostanie dosyc celnie obrzucone czerwona farba. Tlum sie ozywia. Pada haslo ¨HAY QUE SALTAR, HAY QUE SALTAR, QUIEN NO SALTA ES MILITAR!!!¨ (trzeba skakac, trzeba skakac, ten kto nie skacze jest wojskowym) Kilkutysieczny tlum podskakuje powtarzajac to raz po raz. Nastepnie nastepuje wyliczanie zbrodni dyktatury. Przemawiaja babcie z placu Majowego, jednak nie za dlugo. Do gory, az na wysokosc piatego pietra zostaje podniesiona platforma z ktorej dokladnie na przeciwko okna Videli zwisa dluga plachta ze zdjeciami represjonowanych i zniknietych. Prowadzacy krzyczy w strone tlumu: ¨30 000 companieros???¨ ¨PRESENTE!!!!¨ - odpowiada tysiace glosow. ¨Ahora!¨ ¨I SIEMPRE¨, ¨Ahora!¨ ¨I SIEMPRE¨, ¨Ahora!¨ ¨I SIEMPRE!!!!!!!!!¨ (OBECNI! TERAZ! I ZAWSZE!)
Pozniej zaczyna sie czesc dla nas zdecydowanie najgorsza. Prowadzaca glosem pelnym nienawisci zaczyna rzucac komunistyczne slogany oraz wymnieniac nazwy represjonowanych w czasach wojskowych organizacji. JEst ich chyba z ladnych pare setek, ale nazwa jedna podobna do drugiej: Rewolucyjne Oddzialy Mlodziezy Akademickiej, Rewolucyjna Armia Wyzwolenia Chlopow, Komunistyczna Organizacja Pracownikow Rolnych, Peronistyczne Bojowki Rewolucyjne, Zwiazek Kobiet w Obronie Socjalizmu, Mlodziez Guevarianska, Socjalistyczny Zwiazek Uczniow Szkol Srednich itd, itd, az do znudzenia, az do wyrzygania.
I tu niestety rozchodza sie nasze drogi. Przepasc miedzy naszymi, a ich doswiadczeniami, miedzy ich a nasza mentalnoscia jest chyba nie do zasypania. Ludzie protestujacy przeciwko dyktaturze, ktora zabila okolo 30 tysiecy ludzi, maja na sobie symbole systemu, ktory na swoim sumieniu ma 100 milionow ofiar na calym swiecie - komunizmu. Mlodzi ludzie wymachuja flagami Zwiazku Radzieckiego, ktory przez ich ignorancje i niewiedze, przez dzielenie swiata na biale i czarne, prymitywne polaryzowanie go na dwa bieguny stal sie dla nich symbolem wolnosci. Afiszuja sie dumnie z emblematami, ktore dla nas na zawsze pozostana symbolem niewoli, cierpienia i smierci milionow istnien.
Az niewiadomo w takich chwilach czy smiac sie czy plakac. Jezeli smiac, to moze byc to tylko smiech gorzki.
Bardzo sie jednak cieszymy ze zobaczylismy ta demonstracje, bylo to naprawde niesamowite przezycie. No i tez wazny krok na drodze do poznania duszy argentynskiej.

Brak komentarzy: